TAJEMNICA PPŁK. PIECHOWIAKA. DZIAŁALNOŚĆ WYWIADOWCZA I SZPIEGOWSKA [GNIEŹNIANIE I WIELKOPOLANIE]
W lipcu 1980 r. w Opolu, zaledwie cztery miesiące po śmierci żony, zmarł podpułkownik art. Edmund Piechowiak – w okresie międzywojennym oficer 17. Pułku Artylerii Lekkiej w Gnieźnie. Był jednym z oficerów „dwójki”, który podczas II wojny światowej szkolił Jerzego Iwanowa-Szajnowicza, który w Grecji uchodzi za półboga.
Edmund Piechowiak urodził się 18 września 1896 roku w Poznaniu. Rodzina Piechowiaków mieszkała na dolnej Wildzie. Pochodziła z tych, co żywią i bronią. Dziadek po stronie ojca był felczerem na kolejach pruskich, po stronie matki listonoszem. Legenda rodzinna głosi, że praszczur ze strony matki był w drużynie Bolesława Chrobrego, ze strony ojca stawał w potrzebie grunwaldzkiej w chorągwi wielkopolskiej z toporem i pieszo, jak na chłopa przystało. Pradziad służył z racji wzrostu w Pierwszym Pułku Gwardii Pieszej Fryderyka II w Poczdamie.
Edmund Piechowiak po ukończeniu ośmiu klas szkoły średniej w Poznaniu od sierpnia do grudnia 1918 roku służył w armii pruskiej w stopniu wachmistrza. Zrzucił jednak mundur zaborcy i jako dwudziestodwuletni mężczyzna brał udział w Powstaniu Wielkopolskim w Poznaniu (od 27 grudnia 1918 do 5 stycznia 1919 roku). W styczniu i lutym 1919 roku podczas walk powstańczych, służył jako zastępca dowódcy baterii polowej na froncie pod Zbąszyniem. Jeszcze w tym samym miesiącu otrzymał przydział do 17. Pułku Artylerii Lekkiej w Gnieźnie, w którym był zastępcą, następnie dowódcą baterii aż do kwietnia 1933 roku. Uczestniczył w wojnie polsko-bolszewickiej w latach 1919-1920. Walczył w Powstaniu Górnośląskim od stycznia do czerwca 1921 roku. Awansował kolejno na podporucznika i porucznika. Od 1921 do 1933 roku ukończył siedem kursów szkoleniowych z artylerii i kurs dla pracowników II Oddziału Sztabu Naczelnego Wodza (wywiad wojskowy) w Warszawie. W 1924 roku awansował do stopnia kapitana artylerii. Ożenił się z gnieźnianką Stefanią Cecylią Langowską.
Pod koniec kwietnia 1933 roku Piechowiaka przeniesiono z Gniezna do Ekspozytury numer 3 Oddziału II Sztabu Głównego w Bydgoszczy – był pracownikiem referatu organizacyjno-wywiadowczego. Jego przełożonym był mjr Jan Henryk Żychoń. Warto w tym miejscu wspomnieć, że Bydgoszcz była najważniejszym miejscem, z którego koordynowano działania wywiadowcze na północną Polskę, w tym posterunki w Mławie, Grudziądzu czy Gdańsku.
W okresie międzywojennym Piechowiak wziął udział w brawurowej i systematycznie prowadzonej operacji o kryptonimie „Wózek”, która polegała na włamywaniu się do wagonów i przeglądaniu niemieckiej korespondencji wjeżdżającej do Polski od strony niemieckiej. Efekty tej akcji było zaangażowanie kilkudziesięciu osób, w tym kolejarzy, pocztowców, pracowników wywiadu, a czasem nawet byłych kryminalistów specjalizujących się we włamaniach. Mechanizm działań polegał na tym, że pociąg tranzytowy, który przekraczał granicę polską, np. w Chojnicach, przejmowany był przez polskich kolejarzy i dalej jechał z polską obsadą. W wagonach pocztowych znajdowała się często niemiecka, tajna korespondencja pochodząca z wojska lub policji. Skuteczność akcji polegała na tym, aby w czasie podróży pociągu, który w określonych miejscach zwalniał, zidentyfikować, otworzyć i wykonać kopię tejże korespondencji przy zachowaniu staranności, aby odbiorca przesyłki nie zorientował się, że była ona wcześniej otwarta. Efekty prac były imponujące. W niektórych okresach „wózek” dostarczał około 60% materiałów wywiadowczych, które napływały do centrali Oddziału II w Warszawie.

Operacja „Wózek” przebiegała w sposób tak sprawny i bezproblemowy, że zachodziła wręcz obawa, iż wywiad niemiecki, osławiona Abwehra, prowadzi dezinformację, podsuwając Polakom odpowiednio spreparowane materiały. Sukces akcji był jednak bezsprzeczny. Niemcy dowiedzieli się o niej dopiero po wybuchu wojny, we wrześniu 1939 roku, gdy przejęli części archiwum Oddziału II w Forcie Legionów w Warszawie.
Do zadań i kompetencji Piechowiaka (znał bardzo dobrze język niemiecki i francuski) należało także umieszczenie i prowadzenie agentów w dowództwie niemieckiej Kriegsmarine i wojsk kolejowych. Przez wybuchem wojny był etatowym pracownikiem posterunku oficerskiego (wywiadowczego) nr 3 w Grudziądzu; placówka obejmowała zasięg niemieckich garnizonów wojskowych w Iławie, Malborku, Kwidzynie i Ostródzie.
W marcu 1939 roku kapitan wyjechał z kraju, jako jeden z konsulów do Stambułu (Turcja), gdzie prowadził działalność wywiadowczą. Po klęsce wrześniowej, od 30 stycznia do 30 kwietnia 1940 roku, został oddany do dyspozycji Francuzów (Amirauté Française Bureau Polonais). Świadczy o tym tajny list admirała François Darlana, dowódcy Marynarki Wojennej Francji, do gen. bryg. Władysława Sikorskiego, Naczelnego Wodza Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie:
Współpraca sztabów polskiego i francuskiego w poszukiwaniu informacji dotyczących Niemiec pozwoliła mi w pełni ocenić wartość organów informacyjnych Ministerstwa Spraw Wojskowych w Warszawie. Ważność kilku dokumentów przekazywanych przez Pańskie organa Marynarce Francuskiej [Marine Nationale] uprzytomniła mi, że byłoby we wspólnym interesie starać się utrzymać łączność z pewnymi polskimi źródłami informacji dotyczących marynarki nieprzyjaciela.
Mam zaszczyt prosić Pana o oddanie do dyspozycji Admiralicji francuskiej oficerów polskich, którzy wydają się najodpowiedniejsi do odtworzenia sieci agentów, którzy mieli zadanie obserwować działalność marynarki niemieckiej podczas wojny. Major Żychoń Jan, mjr Janicki Czesław, kapitanowie Piechowiak Edmund, Szefer Tadeusz, Schmidt Henryk i porucznik Kucharski Stefan.
W dalszej części listu znajdowała się wiadomość, że wspomniani oficerowie nadal zachowują przynależność do Polskich Sił Zbrojnych. Administracyjnie podlegać jednak będą Admiralicji podobnie jak personel marynarki polskiej na służbie Admiralicji.


Od maja do czerwca 1940 roku kpt. Piechowiak przebywał w Bukareszcie, gdzie kierował placówką wywiadowczą Admiralicji francuskiej Oddział 5. Po klęsce Francji przez Bułgarię i Turcję wyjechał z Rumunii do Palestyny, gdzie odkomenderowano go we wrześniu 1940 roku do dyspozycji Oddziału II Sztabu Naczelnego Wodza Sił Zbrojnych na Zachodzie (wywiad). Awans na majora artylerii w listopadzie 1940 roku został poprzedzony wysłaniem byłego agenta Admiralicji francuskiej do Ośrodka Zapasowego Samodzielnej Brygady Strzelców Karpackich w Latrun w Palestynie.
Przeniesienie w styczniu 1941 roku do dyspozycji Oddziału II Sztabu Naczelnego Wodza (służba zagraniczna) w Jerozolimie umożliwiło Piechowiakowi zawarcie znajomości z Jerzym Iwanowem-Szajnowiczem, a następnie podjęcie szkolenia przyszłego agenta.
Postać osławionego agenta nr 1 spopularyzował Stanisław Strumph-Wojtkiewicz, w książce pod tym samym tytułem. Z kolei zimą 1972 roku na ekrany kin w Polsce wszedł film fabularny, zrealizowany przez Zbigniewa Kuźmińskiego, w którym tytułowego bohatera narodowego Grecji i Polski zagrał aktor Karol Strasburger.
Iwanowa-Szajnowicza zwerbował do wywiadu kpt. Tadeusz Szefer, ówczesny pracownik placówki Oddziału II w Atenach, w 1940 roku. Początkowo Szajnowicz otrzymywał zadania kontrwywiadowcze. Utrzymywał on także dość bliskie stosunki z personelem konsulatu brytyjskiego, co mogłoby świadczyć, że Brytyjczycy snuli plany wykorzystania agenta polskiego w Grecji. Podobną koncepcję miał również Oddział II.
Tymczasem w marcu 1941 roku – krótko przed inwazją Niemców na Grecję, która nastąpiła 6 kwietnia 1941 roku – kpt. Szefer musiał opuścić Ateny, przedostał się do Palestyny, zabierając ze sobą Szajnowicza. Miesiąc później Iwanow stawił się w stacji zbornej Ośrodka Zapasowego Samodzielnej Brygady Strzelców Karpackich. Do czasu powołania do armii polskiej pozostawał do dyspozycji konsula generalnego Rzeczypospolitej w Jerozolimie. W ciągu kilku następnych tygodni wywiązał się spór między ppłk. Walerianem Mercikim, szefem bazy Oddziału VI w Kairze, a ppłk. Stanisławem Orłowskim, szefem Ekspozytury „T”. Otóż szef Oddziału VI próbował uzyskać zgodę gen. Stanisława Kopańskiego, dowódcy Samodzielnej Brygady Strzelców Karpackich, na wykorzystanie agenta w specjalnej misji w Grecji. Miał on zorganizować łączność z Polską. Nieudane zabiegi Mercika u dowódcy Samodzielnej Brygady Strzelców Karpackich wskazują na to, że pułkownika nie poinformowano o dotychczasowej współpracy Szajnowicza z Oddziałem II. Mercik dopiero na początku sierpnia 1941 roku otrzymał wiadomość, że Iwanow natychmiast po przybyciu do Palestyny trafił do Ekspozytury „T” i tam od przeszło dwóch miesięcy przechodził odpowiednie przeszkolenie do przyszłej pracy wywiadowczej w Grecji.
„W czasie pobytu w Jerozolimie Iwanow zgodził się kontynuować działalność dla wywiadu polskiego na terenie okupowanej Grecji i na tej podstawie został przyjęty do ewidencji Jerozolimskiej Ekspozytury Oddziału Informacyjno-Wywiadowczego. Od maja 1941 roku Iwanow-Szajnowicz przechodził intensywne szkolenie wywiadowcze” – informował po latach Edmund Piechowiak.
Major Piechowiak w tym czasie zajmował stanowisko zastępcy szefa Ekspozytury i jako kierownik wyszkolenia brał bezpośredni udział w przygotowaniach Iwanowa do pracy wywiadowczej w Grecji. Zapoznano go z techniką wywiadu oraz organizacją i uzbrojeniem armii niemieckiej, SS, SA i organizacji Todta.
We wrześniu 1941 roku – po uprzednim uzgodnieniu z wywiadem angielskim przerzutu polskiego agenta okrętem podwodnym HMS Thunderbolt – Szajnowicza przewieziono do Kairu. Wspólnie z Szeferem został tam odstawiony w towarzystwie oficera angielskiego, który czekał w porcie w Aleksandrii na przybycie okrętu. Polska Ekspozytura „T” wyposażyła Iwanowa-Szajnowicza w radiostację nadawczo-odbiorczą, szyfry i środki finansowe na pół roku. Iwanow oficjalnie zadeklarował chęć współpracy na rzecz Oddziału VI – podpisał zobowiązanie do zachowania tajemnicy i wykonywania zleconych zadań na miarę możliwości. Po upływie kilku tygodni Ekspozytura „T” – za pośrednictwem placówki w Stambule – otrzymała wiadomość, że agent „Athos” (takiego pseudonimu używał Iwanow) wylądował 21 listopada 1941 roku w okolicach Salonik. Szajnowicz meldował, że na wybrzeżu musiał zakopać sprzęt radiowy, szyfry i otrzymane pieniądze i że nie może tego miejsca odszukać. Dlatego poprosił o nową dotację pieniężną. Po dokładnym przeanalizowaniu sytuacji Ekspozytura „T” postanowiła zerwać kontakt z agentem, ponieważ stał się dla polskiego wywiadu bezużyteczny, a poza tym nie było z nim bezpośredniego kontaktu radiowego. Według dużego prawdopodobieństwa radiostacja przywieziona przez Iwanowa wpadła w ręce Włochów. Podobno szef Ekspozytury „T” wydał zgodę na przerzut radiostacji, którą dostarczono kilka tygodni później do jednego z greckich portów. Następnie – po wielu perypetiach – trafiła ona do Aten i została zdeponowana u Konstantego Marakisa, członka greckiego ruchu oporu. Ustalono, że „Athos” zgłosił się po radiostację.

Trudno uwierzyć, że agent, którego przygotowywano do działalności wywiadowczej i dywersyjnej, nie potrafił odnaleźć ukrytego przez siebie nadajnika i pasa z pieniędzmi. Już po wojnie okazało się, że Szajnowicz pracował wyłącznie dla wywiadu brytyjskiego. Do współpracy zwerbował go kmdr Bolbi. Iwanow posługiwał się kryptonimem „033 B”. Decyzję o zerwaniu kontaktu z polską placówką wywiadowczą, do czego pretekstem był rzekomy brak nadajnika i pieniędzy, z pewnością skonsultował Iwanow z wywiadem brytyjskim: Secret Intelligence Service lub Special Operations Executive, czyli Zarządem Operacji Specjalnych. Brytyjczycy nie postąpili uczcicie wobec Polaków, bo wówczas nie wchodziło w grę werbowanie personelu bez powiadamiania drugiej strony. Współpraca zaprzyjaźnionych służb wywiadowczych – zgodnie z umowami – miała polegać na wzajemnym zaufaniu i partnerstwie. Szajnowicz wykonywał głównie zadania wywiadowcze i dywersyjne jako poddany królowej.
„Razi mnie kreowanie agenta Iwanowa-Szajnowicza na polskiego bohatera. Porzucił on przecież nasze szeregi i wolał pracować dla wywiadu brytyjskiego. Jest chyba jasne, że postąpił nielojalnie w stosunku do tych, którzy się nim zaopiekowali w Jerozolimie, a ponadto polskie pieniądze przeznaczył na cele osobiste” – to opinia Edmunda Piechowiaka.
Major Piechowiak od 1 czerwca 1943 do 25 marca 1945 roku był szefem ekspozytury „Bałkany” – Oddziału Informacyjnego Wywiadu Sztabu Naczelnego Wodza w Stambule, gdzie oficjalnie pełnił obowiązki konsula. Używał pseudonimu Edward Panasiewicz. 25 maja 1945 roku przybył do Londynu i został zastępcą komendanta Oficerskiego Kursu Doskonalenia Administracji Wojskowej w Glasgow. W rzeczywistości był to ukryty kurs wywiadowczy, realizowany pod dowództwem płk. dypl. Stefana Mayera, szefa wywiadu i kontrwywiadu. Wiadomo, że Piechowiak współpracował z Marianem Rejewskim i Henrykiem Zygalskim. W liście kwalifikacyjnym za 1946 rok Edmund Piechowiak tak ocenił Rejewskiego: „Dyscyplina i lojalność służbowa bardzo dobre. Karny. Stosunek do przełożonych bardzo poprawny. Z żołnierzami niższych stopni, nawet kolegami nie spoufalał się. Pilny i obowiązkowy. Zasługuje całkowicie na zaufanie. W służbie i poza służbą zachowuje się wzorowo”.
Pułkownik dypl. Meyer – przedwojenny szef wywiadu i kontrwywiadu Sztabu Głównego WP; nadzorował również Biuro Szyfrów, w którym Rejewski, Zygalski i Różycki pracowali nad złamaniem szyfru Enigmy. 25 lipca 1939 roku uczestniczył w ujawnieniu wywiadowi francuskiemu i brytyjskiemu osiągnięcia Polski w deskrypcji Enigmy. Od 1941 roku był komendantem polskiej „szkoły szpiegów” (wywiadu) w Wielkiej Brytanii, czyli Oficerskiego Kursu Doskonalącego Administracji Wojskowej, początkowo w Londynie, następnie w Glasgow.
Piechowiak stopień podpułkownika w korpusie oficerów artylerii uzyskał 1 stycznia 1946 roku. W latach 1947–1948 był w Korpusie Przysposobienia i Rozmieszczenia. Zdemobilizowano go 9 września 1948 roku.
Po ostatecznej likwidacji struktur Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie praca wywiadowcza była prowadzona nadal przez zakonspirowane struktury wojskowe. W drugiej połowie lat czterdziestych i pierwszej połowie lat pięćdziesiątych działało nadal wiele placówek polskiego wywiadu. Z pewnością zamiarem dowództwa wojskowego przebywającego w Londynie była chęć kontynuowania walki i przygotowania się na kolejną konfrontację militarną. Oczekiwania te z pewnością nie były bezpodstawne, o czym może świadczyć fakt sondowania USA przez Churchilla w sprawie rozpoczęcia kolejnej wojny ze Związkiem Sowieckim. Okazuje się, że pod koniec lat 40. ppłk Edmund Piechowiak kierował Samodzielną Placówką Wywiadu „Bolivar” w Berlinie Zachodnim. Odkąd zamieszkał z żoną i synem we wsi pod Oksfordem – w latach 50. – zakończył (przynajmniej oficjalnie) działalność wywiadowczą. Odtąd wiódł spokojne życie na emeryturze.
Wielokrotnie honorowano go polskimi, francuskimi i angielskimi odznaczeniami wojskowymi oraz cywilnymi – między innymi za zasługi podczas pierwszej i drugiej wojny światowej, Powstania Wielkopolskiego, III Powstania Śląskiego – Krzyżem Walecznych, Orderem Virtuti Militari V kl., Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski, Orderem Imperium Brytyjskiego.
13 lipca 1980 roku w Opolu zmarł Edmund Piechowiak. „Gdy przybył do mnie do Opola, był już ciężko schorowany, wyniszczony wieloletnim procesem chorobowym, z którego stanu dobrze sobie zdawał sprawę i z którym to stanem dzielnie przez wiele lat walczył, zawsze zachowując godną wysokiego oficera przedwojennego – postawę moralną i wytrzymałość fizyczną. Przyjechał do Polski, by złożyć na cmentarzu w Gnieźnie prochy swej małżonki Stefanii” – wspominał krewny podpułkownika, Zdzisław Jacek Pizio.

Na zakończenie chciałbym wspomnieć ciekawy epizod z życia Edmunda Piechowiaka. Na początku lat 70. emerytowany pracownik przedwojennej „Dwójki” spotkał się z Marianem Moraczewskim… wówczas stawiającym pierwsze kroki oficerem wywiadu wojskowego PRL. Ten drugi wspomina po latach:
W roku chyba jeszcze 1971 lub może 72, zapoznałem się [w South Hinskey] ze starszym już panem, który zakończył drugą wojnę światową w wysokim stopniu wojskowym. […] Odbyliśmy wiele długich rozmów i chociaż zdaję sobie sprawę, że mógł mnie wówczas traktować ze znakiem zapytania, to jednak po pewnym czasie chyba uzyskałem jego zaufanie. Opowiadał mi wiele o pracy przedwojennego II Oddziału i swoich przeżyciach. Wiele z nich dotychczas nieznanych, mogłoby stanowić ciekawe przyczynki do pracy naszego wywiadu w latach dwudziestych i trzydziestych. Z tragicznymi echami niektórych z nich zdawkowo zetknąłem się wcześniej, było dla mnie frapujące usłyszeć wiele źródłowych uzupełnień. Mam tu przede wszystkim na myśli tragiczne następstwa utraty w roku 1939 części archiwum personalnego, czyli tak zwanej „kartoteki” Oddziału II, które nie zostało doszczętnie zniszczone i część jej pozostała w Forcie Legionów. Niemiecki kontrwywiad po przechwyceniu tych dokumentów wpadł na ślad polskiej siatki ulokowanej dość wysoko w niemieckich instytucjach wojskowych. Jeszcze w roku 1943 trwały procesy i dokonano egzekucji kilku naszych agentów. Niektórych z nich w latach dwudziestych pozyskał do współpracy właśnie „pułkownik P.” [Edmund Piechowiak]. Zresztą należałoby raczej powiedzieć przynajmniej w odniesieniu do dwu przypadków, że nie pozyskał, lecz ich stworzył wprowadzając młodych odpowiednio dobranych ludzi, do niemieckich struktur wojskowych. Bardzo przeżywał tragiczne losy swoich byłych podopiecznych. Chociaż już w latach trzydziestych odszedł z Referatu Zachód, przechodząc do problemów Bliskiego Wschodu to jednak w jakimś stopniu czuł się moralnie nadal odpowiedzialny za losy ludzi, z którymi pracował, z którymi się zżył i których wielokrotnie zapewniał o bezpieczeństwie, jeżeli tylko oni sami nie popełnią jakichś błędów. Tak się jednak stało, że błędy zostały popełnione, nie przez nich, lecz przez centralę.