SKARB Z SOUTH HINSKEY [FRAGMENT KSIĄŻKI]
Nigdy dotąd nie interesowałem się kryptologią i nie poznałem tajników działania maszyn szyfrujących. Co prawda przeczytałem kilka książek na temat Enigmy, lecz raczej z naturalnej ciekawości pasjonata fascynujących tematów rozgrywających się na frontach drugiej wojny światowej. Moje zainteresowania koncentrują się głównie na zagadnieniach związanych z dziejami Polskiej Marynarki Wojennej w latach 1918-1947 i niemieckiej U-Bootwaffe podczas dwóch wojen światowych. Nie będę ukrywał – niewiele wiedziałem na temat znaczenia i funkcjonowania Ekspozytury 300, podporządkowanej Wydziałowi Wywiadowczemu Oddziału II Sztabu Naczelnego Wodza w Londynie. Ową grupą kierował ppłk dypl. piechoty Gwido Karol Langer. Dosyć szybko uzupełniłem swoją wiedzę – zaopatrzyłem się w literaturę fachową, więc coś niecoś wiedziałem na temat dorobku polskiego aparatu terenowego „300” we Francji. […]
Pracownicy Ekspozytury 300 zajmowali się różnymi tematami. Prace nad dekryptażem, czyli rozszyfrowywaniem, koncentrowały się na materiałach pochodzących z nasłuchu niemieckiej korespondencji radiowej:
1) sztabów i jednostek Wehrmachtu stacjonujących we Francji, w samych Niemczech, a także na terytoriach okupowanych lub w sferze dominacji Trzeciej Rzeszy: na terenach Belgii, Bułgarii, Czechosłowacji, Jugosławii, Polski, Węgier, okupowanej części Związku Sowieckiego, jak również na Krecie, w Libii i na innych obszarach;
2) policji i SS we Francji, Austrii, Czechosłowacji, Holandii, Luksemburgu, Norwegii, Polsce i w okupowanej części Związku Sowieckiego;
3) kierownictwa Niemieckiej Komisji Rozejmowej w Wiesbaden, z jej placówkami we Francji i w Afryce Północnej, a także między placówkami w terenie.

Wiadomo, że cała korespondencja Wehrmachtu była szyfrowana za pomocą Enigmy, podobnie jak znaczna część depesz jednostek policyjnych i SS. Sporą część informacji wywiadowczych uzyskiwano w ośrodku „Cadix” dzięki odszyfrowywaniu depesz Enigmy. Kolejnym kanałem pozyskiwania informacji było przenikanie do niemieckiej sieci i łączności, dzięki akcji ruchu oporu. Na początku 1941 roku utworzono zamorską filię „Cadix” w Afryce Północnej, pod kryptonimem „Kouba”, na jej czele stał mjr Maksymilian Ciężki; jako wykładowca kryptologii, w okresie międzywojennym kształcił uczestników prac nad złamaniem szyfrów maszyny szyfrującej Enigma.
Ośrodek „Cadix” i stanowiąca jego trzon Ekspozytura 300 informowały sojusznicze sztaby o nieprzyjacielu; dużo przechwyconych i odszyfrowanych meldunków było o znaczeniu strategiczno-operacyjnym. Zespół pod kierunkiem Langera, od października 1940 do pierwszych dni listopada 1942 roku, odczytał 4679 niemieckich depesz radiowych szyfrowanych Enigmą i innych. W sumie kryptolodzy polscy odczytali około 9000 różnych dyrektyw, sprawozdań, rozkazów i meldunków sił zbrojnych, policji i innych resortów Rzeszy. […]


Po wyjściu do ogrodu na tyłach domu pełni najgorszych obaw spojrzeliśmy na siebie; teren od wielu lat nie był porządkowany, zarósł chwastami i wysoką trawą. Odwrotu już nie było. Zabraliśmy się do pracy. Mijały kolejne godziny, w tym czasie zdążyliśmy przekopać dużą część działki – robiliśmy to, gdy tylko sygnał z detektora był wyraźny i długi. Byłem coraz bardziej zniechęcony i przekonany, że rewelacje byłego marynarza z niszczyciela Garland to zwyczajny wymysł starszego człowieka. Widziałem przygaszoną twarz przyjaciela, podobnie jak ja był zmartwiony. Alfred nieśmiało zaczął przebąkiwać o zakończeniu poszukiwań. Byliśmy podłamani, ale postanowiliśmy dać sobie trochę czasu i uzbroić się w cierpliwość. […]

Tytuł – Skarb z South Hinskey. Nieznane dokumenty polskiego wywiadu – Ekspozytura 300 – Enigma
Rok wydania – 2022
Autor – Mariusz Borowiak
Wydawnictwo – Stara Szuflada
Liczba stron – 285
Tematyka – kulisy historycznego odkrycia, które rzuca więcej światła na działalność polskiego wywiadu z czasów II wojny światowej – skrzynia z tajnymi dokumentami przez kilkadziesiąt lat spoczywała w ziemi, czekając na ponowne odkrycie.
Ocena – 7,0/10
Edmund Piechowiak. Nie była to pierwszorzędna postać w polskiej historii. Dla większości pasjonatów historii jest człowiekiem anonimowym, choć na anonimowość na pewno nie zasługuje. Czy można by go określić mianem „asa polskiego wywiadu”? A może, zważywszy na słabą rozpoznawalność, „zapomnianego asa polskiego wywiadu”? Niektórzy publicyści pewnie nie oparliby się pokusie, by tymi barwnymi słowami opisać człowieka, którego życiorys – teraz odkurzony przez Mariusza Borowiaka – mógłby kryć niejedną tajemnicę. Skoro Edmund Piechowiak przez kilkadziesiąt lat pełnił rolę depozytariusza niegdyś ściśle tajnych dokumentów polskiego wywiadu, a następnie powierzył je synowi, może nie była to jedyna z jego tajemnic.
Tak dochodzimy do skarbu, który w 1997 roku Borowiak i Alfred Piechowiak wykopali na posiadłości Piechowiaków w South Hinskey, by następnie… milczeć przez kolejne kilkanaście lat. Dopiero teraz odkryte dokumenty zostały zebrane w jednej publikacji. Borowiak stał się nowym depozytariuszem tajemnicy, którą mógł się już podzielić ze światem, namaszczony do tego przez Alfreda Piechowiaka. Zrobił to w formie książki, której zasadniczą część (ok. 90%) stanowią skany wykopanych dokumentów oraz zdjęcia z archiwum Piechowiaków. Całość uzupełnia opis historii odkrycia skarbu. Wydawać by się mogło, że najważniejsze w tej publikacji będą same dokumenty, ładnie i czytelnie zaprezentowane na zdjęciach. Mam inne zdanie. Najważniejsze jest bowiem to, czego nie ma, a więc analiza wartości odkrycia i tego, co zawierała skrzynia zakopana w South Hinskey.
To nowa odsłona pisarskiego rzemiosła u Borowiaka, choć niektóre elementy znamy już z poprzednich książek. Kwestia teraźniejszości, a więc poszukiwań i badań – co ma szczególne znaczenie w kontekście kulisów pracy współczesnych historyków (jak się okazuje, to nie tylko archiwa i dokumenty, ale i praca z łopatą w ręku, bardziej w stylu archeologa-poszukiwacza skarbów) – była poruszana chociażby w obszernym sprawozdaniu z wyprawy na wrak „Kujawiaka”. Tam Borowiak także metodycznie opisywał, w jaki sposób ekipa płetwonurków prowadziła swoje badania i podwodną ekspedycję. Poszukiwania nie są zatem dla tego autora pierwszyzną. Zaskoczeniem może być dobór tematu, co z kolei może nieco tłumaczyć brak szerszego komentarza na kartach książki.
Trudno jest mi ocenić rzeczywistą wagę odkrycia opisanego na kartach „Skarbu z South Hinskey” – to zostawię ekspertom „siedzącym w temacie” współczesnych poszukiwań. Niewątpliwie historia zaprezentowana przez Borowiaka zrobiła na mnie wrażenie, przypominając, iż nie wszystko o polskich kryptologach i o ich pracach nad łamaniem kodów Enigmy już wiemy. Zresztą, zwróćmy uwagę, iż początki badań Borowiaka sięgają lat dziewięćdziesiątych. Odkryte wówczas dokumenty czekały na kompletną publikację i ich opracowanie ćwierć wieku, a wcześniej pięćdziesiąt lat przeleżały albo w rodzinnym archiwum, albo zakopane w ziemi. Ile podobnych perełek czeka jeszcze na odkrycie?
Wracając do „tego, czego nie ma”. Tak, dokumenty zostały przedrukowane (choć chyba ostatecznie nie w komplecie), a skany poprzedził krótki wstęp Borowiaka, bardziej w celu przytoczenia kulisów odkrycia, niż wyjaśniania, z czym mamy do czynienia pod względem archiwalno-historycznym. W konsekwencji dokumenty są pozbawione komentarza, jakiejkolwiek historycznej osnowy, analizy, umiejscowienia w kontekście działalności Ekspozytury 300. Pomimo mojego zainteresowania kryptologami i szczerych chęci, absolutnie nie mam pojęcia, co z nich wynika, jakie możemy wysnuć wnioski, jaka jest waga odkrycia. Pod tym względem jestem zatem rozczarowany. Być może „Skarb z South Hinskey” miał przetrzeć szlak, otworzyć drzwi do dalszych, już bardziej dokładnych badań, ale wówczas warto było się wstrzymać z publikacją. Skoro materiały czekały tak długo, kolejny rok na ich solidne opracowanie nie zrobiłby większej różnicy.
Na marginesie wydania warto zwrócić uwagę na niedawną współpracę Borowiaka z Markiem Grajkiem, wybitnym ekspertem badającym kryptografię i historię polskiego programu kryptologicznego. Połączenie sił dwóch uznanych na polskim rynku autorów niewątpliwie będzie sprzyjać promocji i książki, i odkrytych dokumentów, i samego faktu, iż polscy kryptolodzy byli prekursorami zaawansowanych technologicznie programów łamania szyfrów Enigmy wykorzystywanych później w Bletchley Park. Daje także nadzieję na opracowanie odkrytych materiałów, a przy tym wyjście z tematem poza Polskę. Aspekt promocyjny – zobaczymy, czy temat „złapie” za granicą – uznaję za jeden z atutów publikacji Borowiaka. Czekam także na drugie podejście do „skarbu”, bo niewątpliwie zasługuje on na lepsze potraktowanie niż wyłącznie „suchy” przedruk skanów.
Ocena – 7,0/10
Mateusz Łabuz