ORP ORZEŁ – NARODZINY LEGENDY OKRĘTU WIDMO

[FRAGMENT, GRA PLANSZOWA]

W latach 1933-1934 Kierownictwo Marynarki Wojennej (KMW) w Warszawie, w ramach programu rozbudowy floty wojennej, czyniło starania o uzyskanie zgody na zamówienie nowych okrętów podwodnych (w latach 1931-1932 weszły do służby podwodne stawiacze min typu Wilk – Ryś, Wilk i Żbik, które zbudowano we Francji). Tym razem miały to być duże jednostki oceaniczne o napędzie klasycznym o uzbrojeniu torpedowym, bez możliwości stawiania min. Dopiero 29 stycznia 1936 r. w Hadze podpisano umowę na budowę dwóch podwodnych okrętów torpedowych. Aktu tego dokonał szef KMW kontradm. Jerzy Świrski, reprezentujący rząd polski. W imieniu Zjednoczenia Stoczni Holenderskich (Nederlandsche Vereenigde Scheepsbouw Bureaux – N.V.S.B.), stosowny podpis złożył dyrektor firmy N.V. Koninklijke Maatschappij „De Schelde”, inż. H.C. Wesseling. Według wcześniejszych ustaleń, okręty miały być zbudowane w dwóch stoczniach. Orzeł w stoczni N.V. Koninklijke Maatschappij „De Schelde” we Vlissingen, drugi – Sęp – w Rotterdamsche Droogdok Maatschappij w Rotterdamie. Oprócz silnego uzbrojenia oraz osiągania dużych prędkości stocznie holenderskie przewidywały zainstalowanie szeregu nowości technologicznych i konstrukcyjnych.

15 stycznia 1938 r. odbyła się uroczystość wodowania Orła. Aktu chrztu dokonała Jadwiga Sosnkowska, żona gen. dyw. Kazimierza Sosnkowskiego, ministra spraw wojskowych w latach 1923-1924. Ceremoniał zgromadził licznie zaproszonych gości i publiczność. W trakcie uroczystości licznie zgromadzona publiczność była świadkiem niecodziennej sytuacji – po zwolnieniu linki hamulcowej kadłub okrętu nie zsunął się z pochylni. Powodem usterki było zbytnie zagęszczenie smaru na jej szynach spustowych spowodowane silnym mrozem. Dopiero po wielu perturbacjach, gdy do pomocy ściągnięto dwie lokomotywy (wezwane holowniki nie zdołały ruszyć okrętu!), kadłub drgnął i spłynął na wodę. Polskie Radio nadało bezpośrednią relację z wodowania Orła. Dla przesądnych marynarzy fakt ten nie był bez znaczenia. Dał temu wyraz kpt. mar. Józef Chodakowski, który pasjonując się astrologią ułożył horoskop Orła. Był on bardzo lakoniczny, lecz jakże wymowny: „Jego kariera będzie błyskotliwa, ale krótka. Okręt zginie w pełni chwały”.

            Po zakończeniu oficjalnych uroczystości Orzeł stanął przy nabrzeżu wyposażeniowym. Teraz przez z górą pół roku trwały prace montażowe instalacji i urządzeń okrętowych oraz uzbrojenia. Próby zanurzenia okrętu przeprowadzono w dwóch akwenach: na północ od wybrzeży Szkocji i w Oslofiordzie, w bazie norweskiej marynarki wojennej w Horten. Podczas wielotygodniowego sprawdzianu oceniono walory jednostki, co do prędkości nawodnej, podwodnej i zanurzenia oraz przeprowadzono strzelania torpedowe. 26 stycznia 1939 r. odbyła się ostatnia próba, decydująca o przejęciu okrętu. Sześcioosobowa Komisja Odbiorcza z uznaniem oceniła okręt, dostrzegając jego zalety.

      2 lutego 1939 r. w basenie stoczniowym odbyło się oficjalne przekazanie okrętu i uroczyste podniesienie polskiej bandery wojennej. Dowództwo okrętu objął kmdr ppor. Henryk Kłoczkowski. 10 lutego, podczas uroczystości święta Marynarki Wojennej, Orzeł został wcielony w skład Dywizjonu Okrętów Podwodnych. Świadkami niezwykle podniosłej uroczystości i oficjalnego wejścia okrętu (już od 7 lutego przebywał na Oksywiu) do Gdyni byli: gen. Kazimierz Sosnkowski, kontradmirałowie Jerzy Świrski oraz Józef Unrug (dowódca Floty) ze swymi sztabami, prezes Zarządu Głównego Ligi Morskiej i Kolonialnej, gen. Stanisław Kwaśniewski, przedstawiciele władz cywilnych i blisko 30-tysięczna publiczność!

      Generał Sosnkowski, witając okręt w Gdyni w imieniu władz państwowych, poinformował, że zbudowano Orła za 8,2 mln zł wpłaconych przez Polaków, na FOM, co miało świadczyć o ich patriotyzmie. W rzeczywistości ludność Polski zebrała na ten cel zaledwie 615 tys. zł do połowy sierpnia 1939 r. Był to okręt o bardzo nowoczesnej konstrukcji, m.in. wręgi przeniesiono na zewnętrzną stronę kadłuba, uzyskując więcej przestrzeni wewnątrz kadłuba bez powiększania jego średnicy, zastosowanie spawania kiosku i elementów wyposażenia ze stali wpłynęło na zmniejszenie masy konstrukcji i jej wzmocnienie. Wszystkie klapy, włazy, stery i peryskopy poruszane były za pomocą siłowników hydraulicznych (a nie ręcznie lub za pomocą mniej wydajnego napędu elektrycznego).

      23 marca 1939 r. na okrętach podwodnych i nawodnych PMW ogłoszono częściową mobilizację. Od tego momentu we Flocie rozpoczął się jeszcze bardziej pracowity, wielomiesięczny okres ćwiczeń. Podczas patroli doskonalono stawianie min, strzelanie torped, ostre strzelanie z armaty i karabinów maszynowych oraz przeprowadzano wszystkie alarmy w zanurzeniu i na powierzchni morza. Ćwiczono uzbrajanie i rozbrajanie torped. Życie na morzu zdecydowanie różniło się od obowiązków na lądzie. Służba na okręcie podwodnym Orzeł trwała cztery godziny, a kolejne osiem godzin było czasem wolnym. Potem następował powrót do obowiązków. W rzeczywistości nikt wolny od służby nie leżał na koi. Stale było coś do roboty.

      Podwodniacy zostali poddani forsownemu szkoleniu, z czego niewątpliwie zadowolony był dowódca Dywizjonu Okrętów Podwo kmdr por. Aleksander Mohuczy. Uważał on bowiem, że nieustanne przebywanie załóg jednostek podwodnych w morzu pozwoli jego podwładnym dobrze zapoznać się ze sprzętem oraz podnieść sprawność i umiejętności w poszczególnych specjalnościach. 17 lipca dowódca DOP przeniósł swój proporczyk z Wilka na Orła.

      Na wypadek wojny z Niemcami dowództwo polskiego dywizjonu okrętów podwodnych dopracowało szczegóły planu działania dla podwodnych drapieżników – zakładał obronę podejścia do Gdyni i Helu. Chodziło o rozmieszczenie jednostek gwiaździście wokół Półwyspu Helskiego i w zachodniej części Zatoki Gdańskiej, stwarzając im szansę podjęcia ataków torpedowych na niemieckie okręty bojowe w sytuacji, gdyby doszło do ostrzelania przez nie Helu albo podczas wysadzenia desantów. Był to plan typowo obronny – nosił kryptonim „Worek” i został sporządzony 24 sierpnia 1939 r. Zgodnie z treścią operacji pięć okrętów podwodnych miały utworzyć „stałą zagrodę” minową na przedpolu bazy Hel. Poszczególne jednostki Dywizjonu miały za zadanie atakować i niszczyć okręty niemieckie znajdujące się w sektorach dozorowania.

      Okręty typu Orzeł miały wyznaczony sektor „otwarty”. Słabym punktem tego planu była świadomość, że do akcji nie włączą się oceaniczne jednostki Orzeł i Sęp. Po prostu były na tyle duże, że zwiększało to niebezpieczeństwo wykrycia ich na płytkim i zamkniętym akwenie. Wobec tak niekorzystnych warunków hydrograficznych istniało duże prawdopodobieństwo wykrycia ich przez nawodne jednostki bojowe współdziałające z lotnictwem Luftwaffe.

      ORP Orzeł rozpoczął wojnę 1 września 1939 r. w godzinach rannych, gdy stał przycumowany w basenie nr 1 Portu Wojennego na Oksywiu. Strefa dozorowania przez ponad 80-metrowego „podwodnego krążownika” – jak nazywano Orła z powodu świetnego wyposażenia i uzbrojenia – z dwóch stron ograniczona była wybrzeżem, a z trzeciej płytką Zatoką Pucką. Miał on możliwość trzymiesięcznego przebywania z dala od bazy.

      Po osiągnięciu swojej strefy patrolowania przez większą część pierwszego dnia wojny pozostawał na dość znacznej głębokości, tylko sporadycznie wychodząc na głębokość peryskopową. 2 września kontynuował patrolowanie swojego sektora w zanurzeniu, tylko raz w jego sąsiedztwie wybuchły bomby lotnicze, które eksplodowały w bezpiecznej odległości od celu i nie wyrządziły okrętowi żadnej szkody. Dopiero z nastaniem ciemności Orzeł wynurzył się nieopodal Jastarni w celu ładowania baterii akumulatorów. W trzecim dniu wojny, przed nastaniem świtu, kmdr Kłoczkowski, nie uzgadniając swojej decyzji z kadm. Unrugiem postanowił samowolnie opuścić sektor wyznaczony mu przez plan „Worek”. Kłoczkowski uważał, że ten oceaniczny okręt na otwartym morzu miał większe szanse na spotkanie jednostek Kriegsmarine. Tymczasem w tym samym dniu położył pod Jastarnią okręt na dnie na wiele godzin, zamiast patrolować na głębokości peryskopowej. W ciągu dnia odnotowano cztery wybuchy w sąsiedztwie zanurzonego okrętu; prawdopodobnie był to atak samolotów Luftwaffe.

W godzinach nocnych dowódca zdecydował się wyjść z zajmowanego sektora. Lekceważąc rozkazy Unruga, postanowił pójść w kierunku północnym. 4 września do godzin rannych Orzeł pozostawał na wysokości cypla Hel. Następnie operował w głębi Zatoki Gdańskiej, natomiast w godzinach przedpołudniowych znowu operował w rejonie na północny wschód od Helu, gdzie został obrzucony kilkoma bombami. Na szczęście wybuchy nie wyrządziły poważniejszych szkód. W południe, gdy okręt był na głębokości 40 m, został kolejny raz obrzucony bombami głębinowymi przez tropiące go ścigacze Kriegsmarine. Kłoczkowski wykonał manewr polegający na oderwaniu się od przeciwnika, zanurzył się na około 70 m. Po trzech kwadransach podczas próby wynurzenia na głębokość peryskopową Orzeł raz jeszcze został obrzucony bombami głębinowymi przez małe jednostki wroga; doliczono się dziesięciu wybuchów. Nastąpiły lekkie awarie urządzeń elektrycznych.

Komandor Kłoczkowski wydał rozkaz obrania kursu na północ, odchodząc z miejsca zagrożenia, z zadaniem szukania statków nieprzyjaciela płynących z ładunkami ze Związku Sowieckiego przez obszary mniej strzeżone i umożliwiające działania okrętów podwodnych. Na Orle stwierdzono uszkodzony zbiornik szybkiego zanurzenia, co miało wpływ na zdolność do zanurzenia i manewrowania jednostki pod wodą. O uszkodzeniach poinformowano Dowództwo Floty. Jednak Unrug zabronił Kłoczkowskiemu wejścia do Helu z powodu bombardowania lotniczego portu wojennego. W tych okolicznościach komandor samodzielnie podjął decyzję o bezwarunkowym opuszczeniu sektora i wyłączeniu się spod rozkazów dowódcy Dywizjonu Okrętów Podwodnych. Wkrótce potem wysłano depeszę na Hel, w której dowódca Orła informował o opuszczeniu zagrożonego rejonu i rozpoczęciu operacji przeciwko transportom nieprzyjaciela.

5 września rano Orzeł idąc w zanurzeniu skierował się na północ, w kierunku Gotlandii. Podczas marszu w pobliżu okrętu padło kilka bomb lotniczych. Minęło 11 godzin zanim Orzeł wynurzył się i przystąpił do ładowania baterii. W rejon Gotlandii okręt dotarł w nocy z 5 na 6 września.

6 i 7 września nie nawiązano kontaktu z nieprzyjacielem. Okręt szedł w zanurzeniu wzdłuż szwedzkiego wybrzeża Gotlandii. Tymczasem obowiązywały nowe rozkazy wydane przez dowódcę Floty. Zgodnie z nowymi wytycznymi Orzeł miał zająć pozycję pod Piławą (ob. Bałtyjsk). Ale „Kłocz” – jak powszechnie nazywano dowódcę „dumy floty” – nie poinformował Unruga, że nie zamierza działać w wyznaczonym sektorze, tylko w kolejnych dniach postanowił odejść jeszcze dalej na północ.

Możesz również polubić…