Tajemnica wraku HMS „Olympus”

Prowadząc systematyczne badania dna morskiego u wybrzeży Malty i wyspy Gozo, naukowcy z Uniwersytetu Maltańskiego zauważyli niezwykłą anomalię podczas analizy odczytu z sonaru.

W odległości około siedmiu mil morskich od portu La Valletta sonar wskazał na obecność dużego obiektu przypominającego okręt podwodny. Chociaż pozycja jednostki nie była zaznaczona na żadnych lokalnych mapach morskich, eksperci od spraw archeologii podwodnej byli pewni, że może to być jeden z zaginionych ważnych historycznie wraków z czasów II wojny światowej.

Już wkrótce okazało się, że wrak na który natrafił zespół badaczy ze stolicy Malty, to blisko osiemdziesięcioczterometrowej długości brytyjski okręt podwodny HMS Olympus, który 8 maja 1942 r. próbując uniknąć włoskich i niemieckich okrętów nawodnych, wszedł na jedno z pól minowych, których akurat w tym rejonie Morza Śródziemnego nie brakowało. Do tragedii jednostki doszło krótko po opuszczeniu portu La Valletta w drodze do Gibraltaru….

      Wczesnym rankiem 8 maja 1942 r. HMS Olympus opuścił La Vallettę w drodze powrotnej do Anglii, kierując się na wschód, próbując uniknąć miny, które zostały postawione wzdłuż podejścia do Grand Harbour. Wiadomo, że okręt zgodnie z rozkazami naczelnego dowództwa Admiralicji,po krótkim postoju w Gibraltarze miał opuścić ważną bazę Royal Navy i wyruszyć dalej na północ do jednego z portów w Wielkiej Brytanii.

      Kilka godzin później załoga usłyszała jeden głośny huk, przypuszczali, że zostali zaatakowani bombami głębinowymi przez włoskie okręty nawodne. W rzeczywistości uderzyli w minę, a Olympus w niepokojącym tempie zaczął nabierać wodę. Załoga spokojnie wydostała się na pokład i próbowała zwrócić na siebie uwagę sygnalizując na Maltę, która wciąż była zaciemniona. Race sygnałowe nie można było odpalić, a światła sygnalizacyjne przestały działać.

      Siedem mil od lądu na szybko tonącym okręcie marynarze zaczęli wpadać w panikę. Próbowali oddać strzał z armaty pokładowej, ale pocisk się zaciął i nie byli w stanie zaalarmować pomocy. Co więcej, około 13 osób, które przeżyły z HMS P 39 zostało uwięzionych w sekcji akumulatorów okrętowych, gdzie dopadła ich tragiczna śmierć. W ciągu kilku minut woda zaczęła sięgać pokładu przez co marynarze zostali zmuszeni do opuszczenia okrętu. Jak wspomniał jeden z ocalałych, HMS Olympus pogrążył się z wdziękiem „na ostatnie zanurzenie” w głębiny Morza Śródziemnego. Gdy okręt zaczął tonąć żadnemu z ocalałych członków załogi – w atmosferze zdenerwowania i przerażenia – nie przyszło na myśl, by spuścić na wodę pontony, które mogły uratować przynajmniej kilkunastu nieszczęśników.

      Po odpłynięciu od miejsca zatonięcia Olympusa, ocalali członkowie załogi rozpoczęli desperackie poszukiwania swoich przyjaciół. W wodzie było pełno nawoływań, krzyków i jęków rannych. Wśród rozbitków nie brakowało marynarzy, którzy słabiej pływali. Musieli sobie radzić – wiedzieli, że nie mogą liczyć na pomoc ekipy ratunkowej. Ręce mdlały od wysiłku. To była walka na śmierć i życie. Krzyki wydobywające się z wody ostatecznie zamarły, gdy zmęczenie zaczęło dosięgać walczących o przetrwanie marynarzy. Nawet w doskonałych warunkach wysportowany pływak musiałby płynąć około czterech do pięciu godzin, aby przepłynąć blisko 13 km. Wyczerpani i wyziębieni członkowie załogi Olympusa musieli być w wodzie, która miała około 10,5°C i walczyli przytłaczającym uczuciem strachu. Jak na ironię, rozbitkowie kierowali się na Maltę dzięki światłom i zamieszaniu wywołanym wczesnym, porannym nalotem wroga. Rozbitkowie, którzy najdłużej byli w wodzie, zostali mocno poparzeni przez meduzy.

      Najmniej wyczerpani fizycznie i psychicznie marynarze próbowali jakoś podtrzymywać na duchu słabszych kolegów, ale jeden po drugim niestety umierali w milczeniu ze zmęczenia pogrążając się w pod powierzchnią morza. W pewnym momencie mar. Hiscock, członek załogi Olympusa, podpłynął do dryfujuącej miny w nadziei, że posłuży mu, jako koła ratunkowe. Na szczęście koledzy w porę się zorientowali i zaczęli krzyczeli na niego, by nie dotykał stalowego przedmiotu. Hiscock wycofał się z niebezpiecznego sektora. W końcu marynarz ten dotarł do brzegu.

      Innym z rozbitków był mar. W.G. Wright, który w chłodnej wodzie – o czym wspominał po latach – myślał wyłącznie o ukochanej kilkuletniej córeczce, której mógł już więcej nie zobaczyć. Nie przyjmował do wiadomości, że dziecko będzie się wychowywać i dorastać bez ojca. Postanowił się nie poddawać i płynął dalej. W końcu dotarł do brzegu, prawie tonąc w odległości zaledwie kilku metrów od brzegu. Ponad 40 lat później Wright napisał: „Nigdy w życiu nie przepłynąłem nawet mili, tym razem musiałem pokonać siedem mil i zajęło mi to pięć godzin”.

      Niesamowite jest, że jeden z członków załogi o nazwisku Farley, który dopłynął do brzegu nie dawał znaku życia. Okazuje się, że został jednak odratowany przez miejscowych maltańczyków, którzy opiekowali się nim potem przez kilka następnych dni. Inni mężczyźni nie mieli tyle szczęścia – mar. Talbot zdołał dotrzeć do brzegu tylko po to, by chwilę później skonać z powodu skrajnego wyczerpania.

      Nieliczni ocaleni z Olympusa przebywali przez pewien okres na Malcie, żywiąc się odpadkami. Za odzież posłużyły im ubrania ze „sklepu zmarłych”, czyli co udało się pozyskać po zmarłych. W końcu na stawiaczu min HMS Welshman wrócili do Anglii, mając nadzieję, że uda im się uciec od okropności, które spotkały ich na Malcie.

      Ocalało zaledwie dziewięciu z 98 osób przebywających na pokładzie. Była to jedna z największych katastrof okrętów podwodnych Royal Navy w II wojnie światowej.

     Na ślad wraku Olympusa natrafiono w 2008 r., w trakcie skanowania dna sonarem. W następnym roku obiekt został ponownie zbadany za pomocą sonaru o wyższej częstotliwości, co dało bardziej szczegółowy obraz, który potwierdził, że jest to okręt podwodny. Zespół poszukiwaczy z Malty wiedział o utracie Olympusa, ale do tej pory nie była znana jego dokładna lokalizacja. Następnie badacze użyli zdalnie kierowany bezzałogowy pojazd podwodny ROV (Remotely Operated Vehicle), aby uzyskać dalsze obrazy i nakręcić film. Operacja ta pozwoliła z całą pewnością potwierdzić, że odnalezionym wrakiem jest HMS Olympus.

      W 2011 r. potwierdzono tożsamość brytyjskiej jednostki. Wrak spoczywa na piaszczysto mulistym dnie morskim na głębokości 115 m. O swoim znalezisku poinformowano rząd brytyjski i Admiralicję brytyjską.

      W przeprowadzonej analizie zebrane obrazy wykazały, że poza uszkodzeniami od eksplozji miny ponad 80-metrowy wrak okrętu podwodnego jest wręcz w idealnym stanie, z wyjątkiem naruszonej prawej burty. Armata kal. 102 mm pozostaje w stanie nienaruszonym, a lufa wciąż jest skierowana w górę, po tym, jak zablokowany pocisk nie wystrzelił. Wystrzał z armaty mógł jednak zasygnalizować tonięcie okrętu i zaalarmować dowództwo brytyjskiej marynarki na Malcie. Dzięki podjętej akcji ratunkowej był cień nadziei na uratowanie większej liczby rozbitków. Tak się jednak nie stało. Okazuje się, że luki jednostki są nadal otwarte, co potwierdza, że załoga ewakuowała się z tonącego okrętu podwodnego w konwencjonalny sposób.

      W maju 2017 r. międzynarodowy zespół badaczy kierowany przez prof. Timmy Gambina z Uniwersytetu Maltańskiego zanurkował, aby zbadać wrak Olympusa. Nurkowanie na głębokość 115 m wymagało precyzyjnego planowania i przygotowania technicznego. Głównym celem nurkowania było wizualne sprawdzenie szkód wyrządzonych przez minę w 1942 r. oraz utrwalenie na fotografiach wraku, co z kolei umożliwiłoby dalszą ocenę stanu jego zachowania. Nurkowie zostawili na wraku okolicznościową tabliczkę na pamiątkę tych, którzy stracili życie w tym tragicznym wydarzeniu. Wszyscy nurkowie czuli ogrom zadania – nie z powodu głębokości, ale raczej dlatego, że wrak Olympusa to nie tylko artefakt wojenny, ale także wojenny grób i pomnik odważnych, młodych marynarzy, którzy służyli na okręcie. Tablicę z brązu umieszczono tuż pod kioskiem, blisko działa w miejscu, gdzie niektórzy marynarze desperacko próbowali sygnalizować pomoc.

Więcej: MSiO 2019, nr 192.

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *